31.07.2017

1.03

9 czerwiec

Co z człowiekiem robi zauroczenie? Kiedy jeszcze mnie to nie dotyczyło, nie mogłam uwierzyć w zachowanie innych ludzi; potrafili tracić racjonalne myślenie, leżeć w łóżku do późnych godzin nocnych, aby szybko odpisać na wiadomość drugiej połówce i wstawać wcześnie rano tylko po to, żeby wychrypieć zaspanym głosem dzień dobry, kocham Cię. Co działo się ze mną? O dwudziestej drugiej pięćdziesiąt trzy, trzymałam w prawej dłoni długopis otrzymany podczas zapoznawania się z wymarzonym liceum i pisałam kolejne zdania w utworzonym niedawno pamiętniku; nawet nie miałam ochoty wspominać uśmiechniętych twarzy innych uczniów ani porównywać nowej szkoły z tą obecną. Wszyscy z niecierpliwością czekali na wyniki egzaminu gimnazjalnego; jeden kolega nawet skreślał dni na podartej kartce czarnym markerem i każdego dnia mówił tylko o jednym. O czym? O tym, że chciałby, aby każdy jego wynik wynosił powyżej pięćdziesięciu procent. Do tej pory wydawało mi się, że to ja jestem osobą, która przeżywa takie rzeczy najbardziej. Co się zmieniło? Może to, że zamiast stresu ze zbliżającym się szesnastym czerwca, w moich myślach byłeś tylko Ty. Przestałam oszukiwać samą siebie, że nic do Ciebie nie czuję. Najgorsze jednak było to, że nie potrafiłam podzielić się tym sekretem z nikim i dusiłam go głęboko w wnętrzu, nie próbując, aby zobaczył światło dzienne. Nie miałam zaufania do żadnej z koleżanek, przy mamie za bardzo się wstydziłam, ale odnoszę cały czas wrażenie, jakby czytała w moich myślach. Przed zaśnięciem poprzedniego dnia, prosto z pracy, usiadła na brzegu mojego łózko spoglądając jak obok na małej poduszce leży maskotka.

-Gdzie ty ją znalazłaś, skarbie? Dawno jej nie widziałam. -wzięła ją do ręki, dotykając opuszkami palców białej, atłasowej kokardki. -To ta, którą dostałaś w szóstej klasie na Mikołajki od niego?
 

Pokiwałam twierdząco głową i nakrywając się mocniej kołdrą z czerwonymi dodatkami, zapaliłam małą lampkę, czekając jak przymknie drzwi. Słyszałam po kilku minutach jak zalewa kubek wrzątkiem i siada przy stole. Pierwszy raz od dawna przytrafiło mi się to, że wolałam zostać sama w pokoju. Zawsze lubiłam rozmawiać z nią w nocy, a znane mi powiedzenie sprawdzało się w tym przypadku doskonale; "noce są do takich słów, które ukryte w ciągu dnia mocno się czegoś boją." Nie byłam gotowa na taki krok i po prostu zasnęłam. Mimo, że na zegarze była dopiero dwudziesta trzecia.

 


 
Miałam przy ustach chłodną łyżeczkę i patrzyłam jak ulubione lody powoli się rozpuszczają. Siedziałam wygodnie w czarnym fotelu, nie mając odwagi, aby spojrzeć na godzinę; byłam jednak pewna, że z powodu moich myśli o Tobie, dawno minął już wspomniany wcześniej czas. Byłam wdzięczna, że akurat był piątek, bo nie wstałabym następnego dnia, śpiesząc się na autobus. Nie byłabym zdolna do ruszenia nogą, a co dopiero do tego, aby iść na przystanek i słuchać radosnych głosów dzieci, które były młodsze ode mnie o długie siedem albo osiem lat. Chociaż śmiało mogłabym powiedzieć, że im zazdrościłam; nie rozumiały życia i mogły żyć spokojnie w swojej nieświadomości. A ja? Musiałam stoczyć walkę i wiedziałam, że zbliżające się wakacje będą dobrą formą terapii, ciężkiej terapii od Ciebie. Zgryzając drobne orzechy, przypomniałam sobie pierwszą lekcją i sprawdzian z przedmiotu, do którego nigdy się nie przygotowywałam. Wiedziałam, że było dwadzieścia zagadnień, według niektórych nawet bardzo trudnych, ale nie przejęłam się tym, ponieważ wczoraj jak każda z dwudziestu trzech osób poprosiłam o ściągę naszego klasowego wybawiciela. Czekałam jak katechetka rozda pojedyncze kartki i przeczyta wybrane wcześniej pytania. Popatrzyłam ze śmiechem na kolegę, który czytał pod stolikiem wyjaśnienia i wyjmując z piórnika dwa długopisy, zaczęłam się niecierpliwić. Unosząc głowę, spojrzałam na twarz nauczycielki, przypominającą swoją siostrę, która przyjaźniła się z moją mamą. Od tamtej pory miałam wrażenie, jakbyśmy były w bardzo dobrych relacjach, a pani pracująca w szkole od trzydziestu lat polubiła mnie jeszcze bardziej.

-Miłoniu pożegnaj się z kolegami i przyjdź do mojego biurka. -zdziwiona spojrzałam na chłopaka, który pośpiesznie schował książkę. -Ty idziesz do ostatniej ławki po prawej stronie.-zerknęła na koleżankę, której imię często myliła. -Nelcia, zamienisz się miejscami z Dominikiem. -przełknęłam ślinę, sięgając niebieski plecak.

W myślach pojawiło się pierwsze pytanie, z kim on teraz siedzi? Odwróciłam się pośpiesznie, mijając się z nim i przypominając sobie lata, w których przyjeżdżał do mnie po lekcje, powtarzając często, że jestem jego najlepszą koleżanką. Od czasów gimnazjum nawet nie mówił mi cześć, chociaż witał się z dziewczyną, która miała półkę na buty obok mojej. Wiem, że od podstawówki wiele relacji się zmieniło i żadna z nich nie wróci na stare tory, a kiedy widzę, że mam usiąść obok Ciebie zdaję sobie sprawę, że kolejny raz nie wysłałbyś tej samej wiadomości co w drugiej klasie. Z mojej perspektywy dojrzałeś najszybciej i wstydziłbyś się przytoczyć tamte słowa, ale one sprawiały, że przypominałam sobie tamtego, niższego chłopca, który nie posiadał w sobie takiej ilości nieśmiałości.

-To nie może być przypadek. -usłyszałam głos brunetki, która podczas urodzin życzyła mi z Tobą niestworzonych rzeczy, które nigdy nie będę miały miejsca. -Masz szczęście.

Uśmiechnęłam się nikle, siadając przy parapecie, zerkając na Ciebie nieśmiało. Masz na sobie ulubioną, granatową koszulę; traktowałam ją jako Twój znak rozpoznawczy na zmianę z pomarańczową bluzę. Widziałam jak pod nogą trzymasz ściągę i przepisujesz wyraźnie pytania z zielonej tablicy. Nie odezwałeś się do mnie słowem, a ja nie potrafiąc się skupić na niczym, przepisywałam słowo w słowo z białej karteczki, za którą tym razem nikt nie musiał płacić. Pewnie, gdyby teraz zjawiła przy mnie osoba i poprosiłaby mnie o podstawowe dane, zrobiłabym wielkie oczy, nie wiedząc co mam odpowiedzieć.

-Pomóż mi z poleceniem siódmym, bo od pięciu minut patrzy w moją stronę. -mówisz cicho. -Mogę za to dać Ci odpowiedź na ostatnie pytanie. -przysunęłam się bliżej, czując Twoje mocne perfumy.

Zamarłam z każdą częścią ciała, spojrzałam w jasnoniebieskie tęczówki i czułam jak moje serce chciałoby się wyrwać, a ja marzę, aby usłyszeć dźwięk dzwonka. Oddycham szybciej, wracając do życzeń koleżanki, która nuciła od dłuższej chwili coś pod nosem. Jak to brzmiało? Przypomniałam sobie jej ostatnie zdania, które nie potrafiły opuścić moich myśli. Związku z naszym geniuszem matematycznym i zwycięzcą olimpiady językowej, gromadki dzieci, a także pierwszego pocałunku, najlepiej od razu cudownej nocy. Po chwili zamyślenia, widząc jak nauczycielka wstawia oceny z zaległych kartkówek, dyktuję Ci całą definicję i dając czarny długopis, czuję chłód Twoich palców roznoszący się po całej dłoni, a ja z trudem kończę pisanie i boję się wstać, aby odnieść kartkę na tworzący się powoli stos, który na poniedziałek zostanie sprawdzony.
 
 
"Gdy młodzieńcza zazdrość staje mi na drodze".
 

24.07.2017

1.02

22 maj
 
Czy to błąd, że potrafię siedzieć w szatni do pierwszego dzwonka, aby tylko przybić z Tobą żółwika i usłyszeć ciche cześć, odpowiadając Ci hej? Któż to wie? Nikt, bo nikomu o tym nie mówię, a jedynie przelewam te słowa niebieskim atramentem na kartki w linię. Słyszałam kiedyś, że związek dziewczyny i chłopaka to codzienna karuzela i mam tutaj na myśli wieczne ucieczki, powroty, tęsknoty i kłótnie, do tego zalicza się też wyimaginowany świat pragnień. To dobrze, że nie zaproponowałam Ci nic więcej, bo uważam, że ten pierwszy krok należy do mężczyzny. Nasz dzień w szkole zaczyna się od zaległych lekcji wychowania do życia w rodzinie. Siadając w drugim rzędzie klasy, w której odbywa się matematyka, mamy wrażenie, że nasza nauczycielka zapomniała przynieść płyty z filmami i będzie kazała ponownie jak w czwartkowy poranek rozwiązywać kolejne zadania. Kolega siedzący po mojej prawej, z którym dzielę ławkę na lekcjach techniki oddycha z ulgą, kiedy widzi w jej ręku starego laptopa, modnego dziesięć lat temu. Temat platonicznej miłości sprawia, że to pojęcie od września jest mi jeszcze bardziej bliskie i znajome. Gdybym była bardziej odważna poprowadziłabym tę lekcję, powodując ulgę u kobiety, która tłumaczy nam wszystko z psychologicznej książki. Od razu przypomina mi się druga klasa szkoły podstawowej, kiedy po zamknięciu mojej szkoły przeniosłam się tutaj z czwórką przyjaciół; musieliśmy polubić nowych nauczycielki i zaakceptować fakt, że w naszej klasie nie będzie nas jedynie siedmiu. Usiadłam wówczas z niskim chłopcem, który na najbliższej kartkówce z alfabetu ściągał z obrazka, którego nie zdjęła nasza wychowawczyni, ale najbardziej rozśmieszyła mnie wtedy Twoja wiadomość, w której przekazałeś, że pobiłeś się o mnie ze swoim najlepszym kolegą i polała się aż krew. Do tej pory żałuję, że zapomniałam hasła do starej poczty.
 
 
 

Znudzeni pierwszą godziną lekcyjną, przechodzimy długim korytarzem pięć minut po dzwonku, spoglądając na innych uczniów. Niektórzy relacjonują weekendowe wyjazdy, pozostali uczą się do sprawdzianu z historii, którego pierwszą część sprawdzaliśmy w piątkowe popołudnie w klasie numer osiem. Zestresowana przerzucam kartki zeszytu i wiem, że istnieje prawdopodobieństwo przepytywania mnie z lekcji powtórzeniowych. To nie było żadną tajemnicą, fizyka przestała być moim ulubionym przedmiotem, kiedy odeszła na emeryturę nauczycielka, organizująca dodatkowe zajęcia, na których zostawało jedynie pięć osób i każdemu zaparzała gorącą herbatę, opowiadając o czasach studenckich w Toruniu. Od początku pierwszej klasy doradzała mi wybór klasy związanej z jej przedmiotami. Gdyby nieprzewidywalne zmiany wybrałabym klasę z rozszerzoną chemią albo fizyką. Do tej pory pamiętam, kiedy postawiła mi szóstkę z uśmiechniętą buźką na początku kartki. Zapamiętując ostatnią definicję wracam do rzeczywistości i widzę zbliżającą się do nas wychowawczynię, która w jednym ręku trzyma gwizdek, a w drugiej teczkę, informując o zdjęciach klasowych. Pochwala Cię za Twój wygląd i uśmiech, a kiedy dostaję pamiątkową fotografię przyznaję jej w myślach rację, jednak się nie pomyliła. Na ostatniej lekcji, siadam wygodnie na pierwszej ławce i śmieję się z opowiadanej historii kolegi, który w zerówce oświadczył mi się, dając mi jako pierścionek smoczek od lalki. Kiedy przewodniczący klasy informuje nas, że nigdzie nie widać pani od języka polskiego, oddychamy z ulgą, a ja spoglądam, jak zajmujesz moje miejsce. Z tego wszystkiego zapomniałam, że od stycznia siedzę na samym końcu i w sumie na tym blacie zamiast mnie powinny znajdować się Twoje książki. Wyjmujesz z kieszeni niebieskich, luźnych spodni czarny telefon i do końca zajęć nie widzę Twojego nieśmiałego uśmiechu, kiedy mój towarzysz oznajmia, 'gratuluję znajomości' i dotyka mojego kolana, a koleżanka dolewa oliwy do ognia oznajmiając, że mój siatkarz będzie zazdrosny. Czy to tak trudno zrozumieć, że tekst 'dzięki mojej przyjaciółce poznałam chłopaka urodzonego tego samego dnia co ja' oznacza, iż z nim jestem? Przełykam z trudem ślinę, siadam na krześle i zaczynam odliczać czas, kiedy założę bluzę, spoglądając na podjeżdżający autobus.
 
 

~'Czas gna do przodu, ale nas potrafi zatrzymać w sobie.'
 

11.07.2017

1.01


17 maj

Promienie słoneczne ogrzewają mały plac przed budynkiem szkoły i gdyby nie pojedyncze drzewa każdy musiałby walczyć z pierwszym upalnym dniem. Na Twoich plecach została przewieszona pomarańczowa bluza i stoisz przede mną oddalony o kilkanaście centymetrów. Każdy z dwudziestu trzech osób cieszy się na swój sposób z tego, że nie musi siedzieć w dusznych klasach, słuchając znudzonych głosów nauczycieli, którzy odliczają dni do wakacji. Liczymy na to, że sprzątanie kamieni i wyrywanie chwastów zostanie zaliczone do prac społecznych i dostaniemy po plusie do swojego zachowania, podwyższając swoją ocenę. Dźwięk dzwonka powoduje, że stajemy się ludźmi pełnymi nadziei, patrzymy na nauczyciela wychowania fizycznego i czekamy, kiedy powie, że następną lekcję spędzamy w tym samym miejscu.
 
-Na czwartą godzinę lekcyjną idziecie na matematykę, natomiast osoby, które zapisywały się na religijny konkurs będą go teraz pisać.

Wraz z ósemką innych uczniów oddycham z ulgą. Całe czterdzieści pięć minut spędzę nad testem, zaznaczając kratki z literami. Widzę na Twojej twarzy delikatny grymas, znam go już na pamięć. Masz dosyć tych lekcji, bo albo zostaniesz poproszony do tablicy, aby rozwiązać zadanie z gwiazdką, albo nasza nauczycielka zacznie rozmowę o tym, że gdybyś chciał, ona zaproponowała Ci bardzo dobrą ocenę na koniec roku szkolnego. Idziesz powolnym krokiem w stronę zapełnionej taczki, którą masz poprowadzić w stronę pustego skwerku, gdzie niedawno zaparkowany był żółty walec drogowy. Ściągając z dłoni czarną rękawiczkę, widzę jak nagle się zatrzymujesz.
 
-Kiedy były zapisy na ten konkurs? -kolega stojący po Twojej lewej stronie wzrusza jedynie ramionami.
 
-W piątek na lekcji zapisywała, ale mogłeś zapisać się jeszcze w poniedziałek, bo chciała mieć więcej uczestników. -odpowiadam, przechodząc obok Ciebie.
 
-Zapisywała wszystkie nazwiska w tym swoim notesie?
 
-Wydaje mi się, że tak, ale zawsze możesz spróbować.
 
Przekonujesz w ostatniej chwili katechetkę, że zgłaszałeś się pierwszego dnia, ona jedynie posyła w Twoją uśmiech, bo wierzy, że jako ministrat masz okazję zdobyć dużą ilość punktów, dostając się na następny etap, odbywający się u wymagającego dziekana. Siadasz w ostatniej ławce i zagryzając końcówkę długopisu, zaczynasz powoli czytać każde pytanie, co chwilę sprawdzając godzinę na okrągłym zegarze, jednocześnie spoglądając na kogoś, kto bawi się właśnie spinnerem.
 
 


Znudzona rozglądam się po klasie, zakładając nogę na nogę. Mija właśnie piętnaście minut techniki, na której nikt nie słucha nauczyciela, chodzącego po klasie. Wszyscy wówczas czujemy się jak na świetlicy; kilka tygodni temu czytaliśmy streszczenie lektury, uczyliśmy się słówek na kartkówkę z języka niemieckiego albo odrabialiśmy prace domowe, których i tak nikt nie sprawdzał. Opierając się o krzesło, uśmiecham się do kolegi i zaczynam oglądać razem z nim zdjęcia na Instagramie, dzisiaj znowu siedzimy w dwójkę w trzyosobowej ławce, wymyślamy powody nieobecności naszego klasowego samuraja i zastanawiamy się nad tym, czy znowu nie trwa u niego remont, którym często się usprawiedliwiał w piątej klasie szkoły podstawowej. Po krótkiej rozmowie z koleżankami z pierwszego rzędu, słyszę imię wypowiadane przed dziewczynę, którą jeden nauczyciel nazywa "podwójne oczy" i otrzymuję kartkę złożoną na pół. - 'Chciałabyś zatańczyć z dyrkiem czy jednak z ulubionym kolegą?' Prycham cicho pod nosem, żaden z niego ulubiony kolega, mówimy sobie każdego dnia cześć i na tym prawie wszystko się kończy. Kiedy wypowiadamy więcej słów, ogłaszam tę datę wielkim świętem. Rzucam kartkę w jej stronę i aż do zaśnięcia nie mogę uwolnić się od odpowiedzi -'Doskonale wiesz i łatwo się domyślić, że chciałabym zatańczyć z nim'
 
 
~Po prostu nie pamiętać sytuacji, w których serce klęka.



2.07.2017

1.00; prolog


15 maj


Zrzucając z nagich ramion oliwkowy bomber z trudem powstrzymuję łzy. Spoglądam na kurzące się pierwsze szpilki i przypominam sobie nienawiść w prawie wszystkich oczach moich koleżanek, podających się za przyjaciółki. Tylko jedna dziewczyna w okularach, chorująca na cukrzycę spogląda na mnie z uśmiechem i widzę w jej zachowaniu coś, co podpowiada mi, że powinnam walczyć do samego końca. Co jest złego w tym, że chcę zatańczyć poloneza z jedynym, posiadającym dobrą opinię chłopakiem? Nie interesuje mnie, że będę musiała nauczyć się chodzić w nowych butach, ponieważ dzieli nas dwadzieścia dziewięć centymetrów wzrostu. Zależy mi na tym bardziej niż na ocenie celującej z edukacji dla bezpieczeństwa albo przesyłce od kuriera. Muszę przyznać, że od kilku dni jestem w kropce, ale tak się właśnie dzieje, kiedy zauroczy się człowiek maksymalnie i jeszcze okłamuje przy tym cały świat. Wszystko zaczęło się we wrześniu i zakończy się w czerwcu, kiedy to większość osób z klasy będzie płakała, a ja zachowam do końca kamienną twarz i lodowate serce. Opierając się o brązowy parapet, czuję podmuch zimnego wiatru i widzę porozrzucane na zeszycie od polskiego podarte, dziewięć skrawków kartki w kratkę, zapewne nie wyrwanej z brudnopisu. Słyszę tylko swoje imię, a przed szóstą godziną lekcyjną dowiaduję się, że moje marzenie może się w sumie zastrzelić albo iść się kochać, ale do samego końca zaczynam wierzyć, że w pary dobierze nas wychowawczyni.



  


Kiedy ustawiałam odliczanie do zakończenia gimnazjum na samym początku pojawiła się trzycyfrowa liczba, z majowym poniedziałkiem wyświetla się jedynie czterdzieści dni, a moje serce zaczyna uderzać z podwójną prędkością. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem moje zauroczenie nie było najgorszym błędem i pomyłką mojego krótkiego życia? Pojawiają się myśli, że w sumie zatańczy z Tobą imienniczka żony Piotra Nowakowskiego, ale zaczynam się gubić, kiedy jednocześnie słyszę o tym, iż ona nie widzi w Tobie kandydata, ale zamierza kupić siedemnastocentymetrowe szpilki. W nocy przy szczelnie zasłoniętych oknach, przeczesując dłonią mokre, krótkie włosy zaczynam żałować. Chodzimy do jednej klasy od ośmiu lat i nagle w ostatniej chwili zaczynamy zmieniać naszą przyjaźń na coś więcej. Czy to jest dobry krok? Gdyby nie to, że dziewczyna Twojego kumpla zdradziła mi Waszą rozmowę o mnie pewnie myślałabym, że tylko ja obdarzyłam Cię nieznanym dotąd uczuciem. Myślałam, że od września mylę także Twoje spojrzenie, jednak w pierwszy dzień wiosny zostałam przekonana, że wszystko odczytuję w poprawny sposób. Co jednak mi po tym, kiedy żadne z nas nie powie sobie tego wprost albo nie napisze nawet wiadomości. Czasem wystarczy dotknąć kilku liter i wysłać to o czym myślę. Nie potrafię się jednak przełamać, bo jestem zbyt nieśmiała i bałabym się, że kiedyś Twój telefon znajdzie się w nieodpowiednim posiadaniu. Całe moje wyobrażenie psuje jedno pytanie. Co jeśli ona tylko w perfidny sposób ze mnie zażartowała? Wtulając się w poduszkę zasypiam, bo według wyliczeń alarmu do pobudki zostało siedem godzin i osiemnaście minut.


"Czasem lubi się kogoś za mocno i to się nazywa miłość"
~Kubuś Puchatek