21.10.2017

1.07; epilog

Wiecie jak pięknie jest obudzić się w niepustym łóżku? Wiecie jak pięknie jest zasypiać wtulonym w lewy bok ukochanej osoby? Jako nastolatka marzyłam o prawdziwej miłości, przy której zapomnę o promocji 'minus pięćdziesiąt pięć procent' w Rossmanie albo mój ukochany otrzyma ode mnie lepszą opinię niż tylko przystojny do bólu ud. Często zmęczona po tygodniu spędzonym w ogólnokształcącym liceum, gdzie moją klasę nazywali dziennikarską, a niejedna sorka wierzyła, że kiedyś większość z nas usiądzie za biurkiem pewnego wydawnictwa albo w małym domku na strychu napiszemy swoją pierwszą książkę - po takich rewelacyjnych zasłyszanych słowach powinnam szybko zasypiać, ale leżałam pod kołdrą w kwiaty i po prostu marzyłam jak małe dziecko o zabawkach. Człowiek jest w stanie zaplanować wiele rzeczy w swoim życiu. Na początku miesiąca może stwierdzić, że w ostatni weekend wybierze się do kina. Pół roku wcześniej ustali szczegóły wyjazdu w góry na święta, bo rodzinne spotkania i zapach makowca dawno mu się znudziły. Może iść następnego dnia na imieniny do cioci i wujka, których nie widział kilka lat albo zorganizować wesele bez disco polo, bo nie chce, aby wąsaty Mietek tańczył na środku sali. Plany mogą czekać na swoją realizację, ale jest też możliwość, że nigdy się nie spełnią. Wystarczy, że dopadnie nas jesienne przeziębienie lub nie znajdziemy tego jedynego, z którym mogłoby się wręczyć zaproszenia ślubne. Często dostajemy mocno po głowie i znudzeni swoim życiem siedzimy kilkanaście minut na przystanku autobusowym jadąc jak zawsze w to samo miejsce. Jednak są tego plusy, bo w rodzinnym domu czekają na mnie dopiero co odsmażone pierogi z mięsem i keczupem, a także gorąca herbata w kubku z motywem świątecznym. Siedząc na miękkim dywanie i spoglądając od dłuższego czasu na wrzos w błękitnej doniczce poczułam chłodne dłonie na odkrytych ramionach; jak nigdy wcześniej uwielbiałam siedzieć w krótkiej koszulce nocnej, a zazwyczaj zasypiałam w tej męskiej, większej i przesiąkniętej jego zapachem. Odwracając się w jego stronę nie potrafiłam powstrzymać śmiechu; wyglądało to tak samo, kiedy mój kolega pomylił dziewczyny w kolejce i nieodpowiednią złapał za biodra, identycznie się śmiałam, kiedy zobaczyłam jego w tej jednoczęściowej, puchatej piżamie z kościotrupem, bo chociaż do Halloween zostało trochę czasu to on był już zdecydowanie przygotowany.

-Widziałem Twój grafik. -oznajmia, kiedy odstawia pustą filiżankę po kawie. -Jutro cały dzień spędzamy w łóżku, nigdzie się nie ruszamy. -uśmiechnął się nieśmiało, kiedy spojrzałam na dłuższą chwilę prosto w jego oczy. -Ja nie idę grać w kosza, ty nie masz ćwiczeń na siłowni i jedyne o czym będziemy myśleć to zamówienie jedzenia.
 
-Już myślałam, że nie wrócisz. -pogłaskałam go po policzku. -Myślałam, że nie wrócisz taki, jaki byłeś, kochanie. Podróże ludzi zmieniają, ale ty na szczęście zostałeś taki sam, bez zmian, jesteś dalej moim mlekiem i miodem.
 
Był moim światem. Był moim uzależnieniem. Był tym, co znaczy dla nastolatka weekend i możliwość spania do południa. Był tymi książkami, które miałam poustawiane równo na parapecie i półkach. Był dniem i nocą; jednocześnie humanistyczny i ścisły, łatwy i trudny, ale też prawdziwy i całkowicie mój bez pożyczki i kredytu należał do mnie od dnia, w którym wpadliście na siebie, a z naszych rąk wypadły kserówki i najnowszy model iPhone'a. Jesteś moim małym księciem, a ja Twoją różą, o którą musisz dbać, bo chcę do końca czuć się tą jedyną z miliona pozostałych.
 
 
 
 
 
Leżymy okryci jedną kołdrą, nasze telefony zostały wyciszone tuż przed północą, kiedy zasypiając na stojąco położyliśmy się obok siebie i powiedzieliśmy nawzajem ciche dobranoc. Patrzę na Twoją unoszącą się klatkę piersiową, a następnie wzrokiem uciekam na zaręczynowy pierścionek, który wręczyłeś mi w naszym ulubionym miejscu, w którym piliśmy kiedyś kofeinę z kubków termicznych, buty były obsypane liściami, a siedząc na ławce było nam na tyle wygodnie, że zapomnieliśmy o zakupionym niedawno narożniku. Pamiętam jak palcami dotykałeś dziur w czarnych spodniach. Pamiętam jak otworzyłeś małe pudełko z rodzinnej cukierni i poczęstowałeś mnie owocową pianką. Pamiętam, że byłeś taki doskonały jak w tym momencie, kiedy przytuliłeś mnie do siebie i wypowiedziałeś wyryty w twojej pamięci tekst z książki, która od dnia zakupu leżała na mojej szafce nocnej - ''dotknęłaś mnie nawet mnie nie dotykając''.   On był szczery i to w nim było piękne, bo chciałam mężczyzny na stałe, który nigdy mnie nie okłamie i taki byłeś, dopóki nie usłyszałam znajomego dźwięku.
 
-For all the times that you rained on my parade and all the clubs you get in using my name.
 
Bez otwierania powiek potrafię odnaleźć telefon i jednym zdecydowanym ruchem wyłączyć alarm. Jest piąta pięćdziesiąt, a ja leżę sama w łóżku i opuściłam tamto wymarzone miejsce, do którego nigdy podczas wizyty w krainie Morfeusza mogę nie trafić. Nie pamiętam jak miałeś na imię, jaki miałeś kolor oczu i włosów, ale byłeś fajny i będę szukała Cię teraz w tłumie czterystu chłopaków, którzy krążą po korytarzach i chodzą do liceum albo technikum, ale także na ulicy, kiedy przechodzę przez pasy, w sklepie, w którym robię poranne zakupy przed rozpoczęciem zajęć i w momencie, kiedy wracam do mieszkania. Może gdzieś Cię znajdę. Przed wyjściem z pokoju wkładam do plecaka aktualnie czytaną książkę, wybieram zielony albo biały zegarek i uśmiechnięta idę na przystanek autobusowi, czyli biegnę do swojego celu, który w życiu chcę osiągnąć. A wiecie co jest najfajniejsze? To, że ja wcale dobrze nie znałam chłopaka opisanego w tym pamiętniku. Chodziłam z nim kilka lat do szkoły, ale to naprawdę nie mogło być zauroczenie. Coś mi się pomyliło, bo jak mogłam poczuć coś więcej do kogoś, kto najczęściej mówił mi tylko cześć. To nie o nim śnię. To nie o nim myślę. Ja już o nim zapomniałam jak o reszcie dawnej klasy. Dla mnie to zamknięty rozdział. Od zakończenia roku więcej go nie widziałam i szczerze to jest właśnie najpiękniejsze, bo po co mi znajomi, a w szczególności przyjaciele, którzy jak się okazało wbijali mi dosyć ostry nóż w plecy. Marzę o ukończeniu szkoły, o odnalezieniu swojego miejsca w Polsce i o kimś takim jak nieznajomy ze snu, czyli o prawdziwej miłości - takiej jaka mi się wymarzyła, kiedy spałam odpoczywając od treści informacji zawartych w podręcznikach. Może trafisz mi się jako Adam, a twoje meble w pokoju będą identyczne jak te u mojego brata. Może będziesz miał na imię Bartosz i prawie nie będziesz ode mnie wyższy. Może twoje imię nie będzie zbyt popularne i podając mi dłoń powiesz jestem Eliasz, a twoje włosy będą rozjaśnione. Albo przedstawisz się jako Maciej, a twoje nazwisko będzie mi już znajome, a może po prostu będziesz tym nieznajomym, na którego niekoniecznie wpadnę w szkole. Pamiętaj, że jedyne czego już od Ciebie wymagam to zaufanie i jesteś już skreślony, kiedy myślisz, że spędzisz przy mnie dziesięć lat, a później przez siedem lat z przerwami będziemy się rozwodzić. Nie bądź taki jak mój tata, bo ja nie chcę, żebyś zostawił mnie kiedyś samą z dziećmi. Moi rodzice obchodziliby szesnastego października osiemnastą rocznicę ślubu, a ja mogę za Ciebie wyjść nawet w miesiącu bez litery r, ale bądź przy mnie tak po prostu na zawsze, a nie tylko na chwilę. A teraz napiszę to, czego pewnie się domyślacie albo i nie - Nela to ja, więc ja to Nela.
 
 
 
dziękuję, że byliście ze mną, kiedy ja byłam najbardziej szczera


10.09.2017

1.06


                      ~'Aleją gwiazd biegniemy...'
 
Domu rodzinnego nie zastąpi żadne miejsce na Ziemi. Można się główkować, studiować mapy różnych miast i urządzać swoje mieszkanie w starodawnym stylu, ale nigdy nie stanę się znowu małą dziewczynką, która z niecierpliwością czekała na gorący rosół, nie zostanę właścicielką drewnianego łóżeczka i nie usłyszę przed snem kołysanki zaczynającą się od słów 'wszystkie rybki śpią w jeziorze'. Nie powrócę do tamtych lat; tęsknię jedynie za tym, kiedy zdmuchiwałam świeczkę w kształcie piątki albo szóstki, ale do czasu, w którym rozpoczęłam drugą klasę podstawówki może powrócę za wiele lat, kiedy będę już matką i zacznę opowiadać mojemu dziecku o tym, że szkoła wcale nie jest złem, a przy okazji daje szansę na dobrą przyszłość. Zimnymi dłońmi dotknęłam białego kubka sięgając stojący nieopodal słoik z płynnym miodem. Kolejne popołudnie spędzałam w barze, w którym wyobrażałam sobie najważniejszy dzień w życiu, po którym będę musiała odebrać nowy dowód osobisty i trzeba będzie się przyzwyczaić, że większość osób będzie zwracało się do Nelki nowym nazwiskiem, którym od wielu lat przedstawiał się fajny chłopak ze skradzionym przeze mnie sercem. Jak teraz to wszystko wyglądało? Było ciężko, bo od wejścia zaczęłam przyglądać się ludziom siedzącym przy stolikach; obawiałam się, że znowu tam będziesz i będę musiała odwracać wzrok, aby nie wracać do tamtych gimnazjalnych lat. Nic już dla mnie nie znaczyłeś, bo wyleczyłam się z tego nieodpowiedniego zauroczenia w połowie wakacji, bo w dniu przekroczenia drzwi szkoły średniej chciałam czuć całkowitą wolność i tak właśnie było. Miałam wielkie szczęście, że nie musiałam nazywać Ciebie byłym chłopakiem, miałam czyste konto, jeżeli chodziło o miłość i nie musiałam obawiać się tego, że podczas zakupów w osiedlowym sklepie będę musiała schować się między regałami. W głośnikach dało się usłyszeć głos wokalisty z zespołu Kombii; słuchałam tych piosenek z tatą i nie wychowałam się na disco polo albo innej niezbyt udanej muzyce. Do przyciemnionego pomieszczenia wpadły promienie słoneczne, a kiedy spojrzałam w stronę ciężkich drzwi znowu zobaczyłam powrót w przeszłość. Miałam wykonać co najmniej trzy utwory, ale zepsuto mi humor, więc schowałam twarz w dłonie i najchętniej wróciłabym do swoich czterech kątów, ale nie chciałam się z nim minąć, aby złapać chwilowy kontakt wzrokowy. Pomyślałam nad wyjściem, które prowadziło przez zaplecze, ale nie chciałam uciekać; pewnie mnie nie rozpozna, bo delikatna metamorfoza miała swoje miejsce. Zaczęłam przyglądać się kolorowym końcówkom i upiłam łyk gorącej herbaty, kiedy poczułam jak ktoś zakrywa moje oczy całując delikatnie w obojczyk.
 
-Świat jest WFem, a ja nie mam stroju. Świat to liceum, ja mam lewe zwolnienie. -zaśmiał się cicho i nakrył moje ramiona szarą bluzą. -Dzień dobry proszę pani.
 
-A pan nie miał być później? Z tego co pamiętam to nawet nie minęły dwa tygodnie, więc co tutaj pan robi?
 
-Przyleciałem, bo prawie się zgubiłem -musnął powoli mój policzek. -Umarłbym z tęsknoty za Tobą, więc jestem i z tego co pamiętam to koszykówka również za mną tęskniła.
 
 
Teraz nie wyglądałam na singielkę; miałam przy sobie mężczyznę, któremu zależało na naszym związku i to przy nim zrozumiałam, że życie przy boku dawnego kolegi z klasy nie byłoby słodkie jak wata cukrowa kupowana na odbywającym się w sierpniu odpuście. Nie musiałam udawać żadnej innej, bo to on był moją połową i nigdy nie będę chciała tego zmienić, bo uwielbiałam zasypiać w jego ramionach, a ustawianie na Facebooku statusu w związku nie było nam potrzebne, bo prawdziwą miłość budowaliśmy na zaufaniu, a nie na liczbie polubień. Wiele razy powtarzał mi cytaty, które były dla jak mnie jak śniadanie ze słodkim deserem, o którym nawet w krainie Morfeusza nie potrafiłam śnić. Przed samym wylotem oparł się na łokciu i całując mnie w czoło wyszeptał, że mój uśmiech sprawia, że cieszy się jak małe dziecko z lizaka. Moim szczęściem nie był rozpoczynający się urlop ani kawa z mlekiem, ale mężczyzna, którego zdjęcie z dzieciństwa stało na jasnej komodzie.
 
-Idziemy na boisko? Jesteś doskonale przygotowana i nie musisz przejmować się tym, że masz na sobie zbyt luźne dresy. -złapał mnie za dłoń prowadząc do wyjścia.
 
Udowodniłam chłopcu z pamiętnika, że mam cały swój świat obsypany różami bez kolców. Przy nim jedynie przygryzałam długopis i gubiłam słowa, a przy brunecie uwielbiającym koszykówkę, który posiadał kolekcję pucharów, medali, i grał na stałe od dwutysięcznego trzynastego roku mogłam przygryzać jego wargi, a także gubić ubrania. W czwartkowe popołudnie nie musiałam wracać samotnie do pustego mieszkania, jeść kolacji w pojedynkę i zasypiać w pustym łóżku. Wziął mnie na ramiona i trzymając się jedną dłonią jego szyi wrzuciłam pomarańczową piłkę do kosza; usłyszałam głośne gratulacje i momentalnie spojrzałam na trampki w tym samych kolorach z zapisanymi zdrobnieniami naszych imion. To był punkt za naszą miłość, ale czy zaslużyliśmy tylko na jeden? Cała namiętność, spojrzenia w ciemne tęczówki, trzymanie się za ręce, okazywanie sobie szacunku, wspólne poranki, karmienie się czekoladowymi płatkami i długie noce zasługują na coś więcej i uważam, że są to punkty prowadzące do naszego uczucia. Ta sympatia nie pozwoli na rutynę, która wtargnęła się siłą do wielu związków; oboje możemy podziękować, że przypadkowe osoby popchnęli nas i wpadliśmy na siebie pomiędzy bibloteką, a schodami prowadzącymi do łącznika budynków A i B. Właśnie dlatego polubiliśmy szkolne korytarze i dziewięćset osób walczących o dobre oceny, którzy przyczynili się do tego, że nie mogliśmy odejść od siebie bez słowa przepraszam.
 
~'Daj mi dłoń, tak daleko port.'
 

25.08.2017

1.05

Kilka lat później

Co robiłam nocami, kiedy uczęszczałam do szkoły podstawowej, a później przekroczyłam próg, a raczej schody znajdującego się piętro wyżej gimnazjum? Marzyłam. O czym? O takim pięknym życiu, gdzie wszystkie zmartwienia zastąpią spełniające się cele. Pogodziłam się z tym co przygotowała dla mnie przeszłość, ale nie chciałam pozwolić, aby moja przyszłość była pokryta ciemnymi barwami z odrobiną blasku. Teraz to jasność musiała znajdować się na pierwszym miejscu, więc siadając na taborecie i wpatrując się w wyczyszczony ekran trzydziestodwucalowego telewizora przymknęłam na chwilę oczy. W tej chwili powinnam odsypiać spędzoną noc w pracy, ale odkąd obiecałam sobie, że będę brała życie garściami nie potrafiłam tego zrobić. Zamiast wtulić się w miękką poduszkę z białą poszewką w baranki wolałam odwiedzić pobliski bar i nastroić czerwoną gitarę. Całując w policzek ukochaną babcię, która zawsze wierzyła we mnie, opowiadała najpiękniejsze bajki i nigdy nie zostawiała mnie samej, głaszcząc przy tym po ciemnych włosach uśmiechnęłam się delikatnie. Otwierając powoli drzwi wypowiedziałam głośne dziękuję i byłam pewna, że takich warkoczy nie wykonałby mi żaden fryzjer na świecie. Zakładając w pośpiechu oliwkową, długą kurtkę i nie zważając na to, że czarne sznurówki znowu opuściły wnętrze wygodnych butów, zarzuciłam kaptur na głowę. Odczułam ulgę, kiedy poczułam krople deszczu na swojej twarzy. Nie przejmowałam się tym, bo lekko przemęczona upalnymi dniami mogłam poczuć chłód na opalonej skórze. Może nagle lato zamieniło się w jesień, a gruba bluza nie była najlepszym strojem na połowę lipca to zupełnie mnie to nie interesowało. To ja miałam czuć się dobrze, a opinia ludzi na temat mojego wyglądu liczyła się dla mnie jak nieobecność śniegu w zeszłym roku. Ciągnąć ciężkie drzwi spojrzałam na kilka osób, których mogłam zliczyć na palcach jednej dłoni i przeskoczyłam przez bar. Na zakurzonej, pustej skrzynce od piwa siedziała współwłaścicielka tej knajpki i czytała pożyczoną ode mnie książkę. Pewnie w tej chwili każdy wyobrażał sobie, że nie mam z nią tematów do rozmów i pracuje tutaj tylko do emerytury. Wcale nie; jako trzydziestojednolatka nigdy nie zmieniła koloru włosów, podczas niedzielnych wieczorów chodziła na zajęcia z boksu i sama mówiła, że największą miłością jest gorące kakao albo mocna herbata. Ja kiedyś znalazłam jej tanie mieszkanie do wynajęcia, ona natomiast pozwalała mi wyśpiewać się za wszystkie czasy na niewielkiej scenie. Jako dziesięciolatka lubiłam lekcje muzyki, szybko uczyłam się słów nowych piosenek, ale zakopałam moją pasję, kiedy zostałam niedoceniona przez wychowawczynię, której większość klasy nie lubiło. Usiadłam na wysokim stołku spoglądając w stronę bruneta popijającego piwo. W tym miejscu podobało mi się to, że przyciemnione pomieszczenia nie pozwalały na to, aby kogokolwiek oceniać po wizerunku. Wypiłam prawie na jednym wdechu świeżo wyciskany, pomarańczowy sok i odwiesiłam kurtkę na brązowy wieszak. Usłyszałam po chwili swoje nazwisko i długo nie musiałam zastanawiać się nad tym, że otrzymam prośbę od niskiej brunetki z pobrudzonymi od farby spodniami. 

-Poproszę powtórkę z rozrywki. -zaśmiała się pod nosem. -Zaśpiewaj 'Way down we go', a nałożę Ci jutro kolejną szamponetkę. 

Otrzymując od niej szklankę limonkowej coli, wyjęłam z pokrowca instrument i złapałam kontakt wzrokowy z mężczyzną, który właśnie poprawiał czapkę z daszkiem, gniotąc przy tym banknot wręczony jedynej obecnej osobie z zatrudnionego personelu. Wrzucił do mojego słoika pieniądze; podarował mi w tej chwili kolejną szansę na to, że nie zbankrutuję spełniając marzenia, bo taki napis mógł przeczytać każdy człowiek, który mi w tym pomagał. Po chwili poczułam męski zapach perfum; ten towarzyszący mi podczas sprawdzianu z religii i wyczuwalny podczas balu, gdy przechodziłam obok chłopaka z mojego pamiętnika, aby posiedzieć między stołami bilardowymi z kolegą i odpocząć od tej muzyki oraz całej atmosfery. Wiedziałam z kim mam do czynienia i mimo, że ostatni raz widziałam go trzy dni po zakończeniu roku żegnającego się z babcią, trzymającego teczkę absolwenta z przewieszoną przez ramię koszulką to nie udało mi się tego zapomnieć i mocno żałowałam, bo do niczego nie było mi to potrzebne. 


Jako mała dziewczynka uwielbiałam moment, w którym babcia przykrywała mnie kocem, przygotowywała dla mnie budyń z malinowym sosem i zaczynała opowiadać bajki. Byłam jeszcze jedynaczką, więc cała uwaga skupiona była jedynie na sześciolatce chodzącej do zerówki. Każdy mógł mieć swój ulubiony kubek, w którym dostawał herbatę a na wieszaku w klasie powieszonych było siedem ręczników. Wszystko było nowe, a wspomnienia wróciły z tego względu, iż musiałam właśnie spotkać kolegę ze szkolnej ławki, z którym dane mi było siedzieć przez niecałe trzy tygodnie; do momentu, kiedy nie rzucał cienkopisami na podłogę było nawet fajnie i proszę zwrócić uwagę na słowo przed fajnie, bo to bardzo ważne. Zdejmując ze stóp buty położyłam je na miękkim dywanie i spojrzałam na zachmurzone niebo. Pewnie nadchodziła niezbyt spokojna burza, a obok mnie nie było kobiety, która do tej pory nazywa mnie perełką i nie mogłam posłuchać bajek, które specjalnie dla mnie zapisywała w zeszycie. Wiedziałam, że następnego dnia muszę ją poprosić, aby znowu przeczytała mi kilka fragmentów. Zaczesując włosy w warkocza, usłyszałam dźwięk dochodzący z sypialni, a kiedy usiadłam na dwuosobowym łóżko zobaczyłam połączenie przychodzące od tego, który kochał mnie nie od tygodnia, a od kilku lat. 

-Ile można do Ciebie dzwonić, skarbie? Martwiłem się, że coś Ci się stało. -posłał mi oczko ubierając bluzę. -Co ty taka nieobecna? Wiem, że obiecałem przylecieć za czternaście dni, ale to nie moja wina. Wszystkie skargi do szefa. Wrócę trochę później i jeszcze usłyszę, że zrobiłem za mocną kawę, nie dolałem do niej mleka, zabieram Ci kołdrę i... 

-I mocno przytulasz, ładnie się uśmiechasz, i denerwujesz się, kiedy biorę więcej dyżurów, ale lubię pomagać ludziom, kochanie. Dzisiaj też jednej osobie pomogłam. Uświadomiłam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, jeżeli nie zrozumiał to nie jest moja wina. Wszystkie skargi trzeba kierować do okulisty, a doskonale wiemy, że specjaliści również się mylą. 

~"Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą."

10.08.2017

1.04

21 czerwiec
 
 

"Bo za bardzo mi zależało.
Od początku.
Od momentu, kiedy zaczęliśmy na siebie patrzeć".

 
Granatowy garnitur przesiąknięty znajomymi od kilku miesięcy, od wielu tygodni perfumami pasuje do odcienia mojej sukienki. Porównując Twoją codzienną wersję; ulubiona koszula albo bluza, rozciągnięte dresy albo dżinsy sięgające Ci do kostek, mogłam teraz śmiało powiedzieć, że z tą muchą i dłońmi w kieszeniach spacerując po długim korytarzu przypominasz młodego prawnika. Od razu wracam myślami do licznych dyskusji z panią od historii, kiedy przekonywała Cię do tego zawodu; natomiast inna widziała w Tobie żołnierza, ponieważ uważała, że za takim przystojnym, dorastającym mężczyzną i mundurem ustawią się kolejki młodych dziewczyn. Czy byłabym wśród nich? Być może. Nigdy nie znajdę właściwej odpowiedzi, dlatego spoglądając na Ciebie ostatni raz bardziej widzę Cię jako przyszłego szeregowego niż podobiznę Specter'a albo Ross'a.
 
 
 
 
Mogłabym powiedzieć, że pozycję prawnika trzeba zostawić dla mnie. Podczas rozmowy z kolegą, z którym dzieliłam ławkę na lekcjach techniki, matematyki, fizyki, religii i chemii uświadamiam sobie, że niekoniecznie to stanowisko nadaje się do osoby, która obawia się niezapamiętania treści znajdujących w kodeksach. Zaczynam pokazywać na białym IPhonie ulubione utwory Lany Del Rey, kiedy w prawym rogu wyświetla się fotografia Bruno Mars'a i utworzona playlista. Do tej pory nie potrafię zapomnieć lekcji z praktykantem, podczas której odsłuchiwałeś jego piosenki, przekazując wszystkim w klasie, że jest Twoim ulubionym wykonawcą. Żegnając się z najbliższymi mi osobami, schodzę szybko po schodach, trzymając w jednej dłoni materiał sukienki i widzę opartego Ciebie o balustradę wpatrującego się w moją sylwetkę. Wsiadam powoli do samochodu, uśmiecham się do mamy, jakby nic się zupełnie nie stało i macham do koleżanki, z którą od kilku lat łączą nas dobre relacje; w zeszłoroczne wakacje pisałyśmy opowiadanie, rozmawiałyśmy przy parapecie obok tablicy, na której tworzyliśmy gazetkę i wymieniałyśmy się doświadczeniami ze swoich chorób. Oddychając powoli, sięgam puszkę schłodzonego napoju i marzę, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku z książką w ręku. Najlepszym rozwiązaniem będzie sięgnąć po raz drugi "Inwigilację" Remigiusza Mroza.
 
 
23 czerwiec

Wsłuchując się w słowa ostatniej piosenki, której nauczyliśmy się poprzedniego dnia, spoglądam uważnie na wszystkich nauczycieli, jakbym miała zapamiętać ich na zawsze albo za chwilę miałabym rozpoznać ich na komisariacie, aby pomóc w uchwyceniu tajemniczego dotąd mordercy. Wiem, że siedzisz dwa rzędy dalej, a ja nie mogę uwierzyć, że czas od września tak szybko minął. Czy żałuję? Niezbyt, bo gdyby coś się między nami wydarzyło byłoby trudniej pogodzić się z faktem, że za dwa miesiące nie spotkamy się w tej samej klasie. Dlaczego? Wybraliśmy zupełnie inne szkoły; ja zacznę naukę w klasie humanistycznej, ty prawdopodobnie będziesz kształcił się w kierunku politechnicznym. Nie żałuję, że nasze licea dzieli sześćdziesiąt kilometrów i są w dwóch, różnych województwach. Być może gdybym poszła tam, gdzie ty uczyłabym się w klasie medycznej z elementami ratownictwa albo psychologiczno-pedagogicznej. Nie chciałam, bo byłam pewna, że w mieście, w którym będziesz przebywał pięć razy w tygodniu zupełnie się nie odnajdę. W mieście, w którym matury pisali moi rodzice, mam najbliższe rodzinę, a za rogiem szkoły w sklepie obuwniczym pracuje przyszywa ciocia. Może dla mnie to rozstanie będzie bolesne i zakończenie gimnazjum dotrze do mnie za kilka dni, kiedy poznam swoją nową klasę. Wiem, że przeżyję fakt, iż nie będzie Ciebie na liście, ale czas powiedzieć sobie do widzenia. Po ogłoszeniu przez panią dyrektor dwudziestu trzech osób absolwentami, wstaję powoli, zerkając na uśmiechniętego wicedyrektora, który podczas ostatniej lekcji fizyki uczcił nasze odejście niecałą minutą ciszy. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że więcej nie spotkamy się w murach tej szkoły. Jestem pewna tego, iż za dziesięć lat nie wszyscy odhaczą swoją obecność. Przez ostatni czas zżyliśmy się bardziej, ale to nie jest odpowiedni powód, aby płakać, bo łzy goszczą na policzkach większości osób. Przybijam piątkę z kolegą, z którym tańczyłam poloneza. Chłopak pożyczający ode mnie zeszyty w podstawówce przytula mnie do siebie, życząc mi powiedzenia, a Ty stoisz przy parapecie, nie mówiąc mi nawet do zobaczenia czy tego znajomego cześć. Wychodzę, oglądam dyplom i zadowolona zamykam za sobą furtkę. Idę z wysoko podniesioną głową. To już jest koniec, nie ma już nic, a na mnie czeka przyszłość i jeżeli spełnią się moje marzenia to będzie ona kolorowa, a później uświadomię sobie, że całe to zauroczenie było raczej niezbyt ważne.
 
 
~"Wyobraź sobie nasze pierwsze spotkanie- zamknij oczy."
 
 
 

31.07.2017

1.03

9 czerwiec

Co z człowiekiem robi zauroczenie? Kiedy jeszcze mnie to nie dotyczyło, nie mogłam uwierzyć w zachowanie innych ludzi; potrafili tracić racjonalne myślenie, leżeć w łóżku do późnych godzin nocnych, aby szybko odpisać na wiadomość drugiej połówce i wstawać wcześnie rano tylko po to, żeby wychrypieć zaspanym głosem dzień dobry, kocham Cię. Co działo się ze mną? O dwudziestej drugiej pięćdziesiąt trzy, trzymałam w prawej dłoni długopis otrzymany podczas zapoznawania się z wymarzonym liceum i pisałam kolejne zdania w utworzonym niedawno pamiętniku; nawet nie miałam ochoty wspominać uśmiechniętych twarzy innych uczniów ani porównywać nowej szkoły z tą obecną. Wszyscy z niecierpliwością czekali na wyniki egzaminu gimnazjalnego; jeden kolega nawet skreślał dni na podartej kartce czarnym markerem i każdego dnia mówił tylko o jednym. O czym? O tym, że chciałby, aby każdy jego wynik wynosił powyżej pięćdziesięciu procent. Do tej pory wydawało mi się, że to ja jestem osobą, która przeżywa takie rzeczy najbardziej. Co się zmieniło? Może to, że zamiast stresu ze zbliżającym się szesnastym czerwca, w moich myślach byłeś tylko Ty. Przestałam oszukiwać samą siebie, że nic do Ciebie nie czuję. Najgorsze jednak było to, że nie potrafiłam podzielić się tym sekretem z nikim i dusiłam go głęboko w wnętrzu, nie próbując, aby zobaczył światło dzienne. Nie miałam zaufania do żadnej z koleżanek, przy mamie za bardzo się wstydziłam, ale odnoszę cały czas wrażenie, jakby czytała w moich myślach. Przed zaśnięciem poprzedniego dnia, prosto z pracy, usiadła na brzegu mojego łózko spoglądając jak obok na małej poduszce leży maskotka.

-Gdzie ty ją znalazłaś, skarbie? Dawno jej nie widziałam. -wzięła ją do ręki, dotykając opuszkami palców białej, atłasowej kokardki. -To ta, którą dostałaś w szóstej klasie na Mikołajki od niego?
 

Pokiwałam twierdząco głową i nakrywając się mocniej kołdrą z czerwonymi dodatkami, zapaliłam małą lampkę, czekając jak przymknie drzwi. Słyszałam po kilku minutach jak zalewa kubek wrzątkiem i siada przy stole. Pierwszy raz od dawna przytrafiło mi się to, że wolałam zostać sama w pokoju. Zawsze lubiłam rozmawiać z nią w nocy, a znane mi powiedzenie sprawdzało się w tym przypadku doskonale; "noce są do takich słów, które ukryte w ciągu dnia mocno się czegoś boją." Nie byłam gotowa na taki krok i po prostu zasnęłam. Mimo, że na zegarze była dopiero dwudziesta trzecia.

 


 
Miałam przy ustach chłodną łyżeczkę i patrzyłam jak ulubione lody powoli się rozpuszczają. Siedziałam wygodnie w czarnym fotelu, nie mając odwagi, aby spojrzeć na godzinę; byłam jednak pewna, że z powodu moich myśli o Tobie, dawno minął już wspomniany wcześniej czas. Byłam wdzięczna, że akurat był piątek, bo nie wstałabym następnego dnia, śpiesząc się na autobus. Nie byłabym zdolna do ruszenia nogą, a co dopiero do tego, aby iść na przystanek i słuchać radosnych głosów dzieci, które były młodsze ode mnie o długie siedem albo osiem lat. Chociaż śmiało mogłabym powiedzieć, że im zazdrościłam; nie rozumiały życia i mogły żyć spokojnie w swojej nieświadomości. A ja? Musiałam stoczyć walkę i wiedziałam, że zbliżające się wakacje będą dobrą formą terapii, ciężkiej terapii od Ciebie. Zgryzając drobne orzechy, przypomniałam sobie pierwszą lekcją i sprawdzian z przedmiotu, do którego nigdy się nie przygotowywałam. Wiedziałam, że było dwadzieścia zagadnień, według niektórych nawet bardzo trudnych, ale nie przejęłam się tym, ponieważ wczoraj jak każda z dwudziestu trzech osób poprosiłam o ściągę naszego klasowego wybawiciela. Czekałam jak katechetka rozda pojedyncze kartki i przeczyta wybrane wcześniej pytania. Popatrzyłam ze śmiechem na kolegę, który czytał pod stolikiem wyjaśnienia i wyjmując z piórnika dwa długopisy, zaczęłam się niecierpliwić. Unosząc głowę, spojrzałam na twarz nauczycielki, przypominającą swoją siostrę, która przyjaźniła się z moją mamą. Od tamtej pory miałam wrażenie, jakbyśmy były w bardzo dobrych relacjach, a pani pracująca w szkole od trzydziestu lat polubiła mnie jeszcze bardziej.

-Miłoniu pożegnaj się z kolegami i przyjdź do mojego biurka. -zdziwiona spojrzałam na chłopaka, który pośpiesznie schował książkę. -Ty idziesz do ostatniej ławki po prawej stronie.-zerknęła na koleżankę, której imię często myliła. -Nelcia, zamienisz się miejscami z Dominikiem. -przełknęłam ślinę, sięgając niebieski plecak.

W myślach pojawiło się pierwsze pytanie, z kim on teraz siedzi? Odwróciłam się pośpiesznie, mijając się z nim i przypominając sobie lata, w których przyjeżdżał do mnie po lekcje, powtarzając często, że jestem jego najlepszą koleżanką. Od czasów gimnazjum nawet nie mówił mi cześć, chociaż witał się z dziewczyną, która miała półkę na buty obok mojej. Wiem, że od podstawówki wiele relacji się zmieniło i żadna z nich nie wróci na stare tory, a kiedy widzę, że mam usiąść obok Ciebie zdaję sobie sprawę, że kolejny raz nie wysłałbyś tej samej wiadomości co w drugiej klasie. Z mojej perspektywy dojrzałeś najszybciej i wstydziłbyś się przytoczyć tamte słowa, ale one sprawiały, że przypominałam sobie tamtego, niższego chłopca, który nie posiadał w sobie takiej ilości nieśmiałości.

-To nie może być przypadek. -usłyszałam głos brunetki, która podczas urodzin życzyła mi z Tobą niestworzonych rzeczy, które nigdy nie będę miały miejsca. -Masz szczęście.

Uśmiechnęłam się nikle, siadając przy parapecie, zerkając na Ciebie nieśmiało. Masz na sobie ulubioną, granatową koszulę; traktowałam ją jako Twój znak rozpoznawczy na zmianę z pomarańczową bluzę. Widziałam jak pod nogą trzymasz ściągę i przepisujesz wyraźnie pytania z zielonej tablicy. Nie odezwałeś się do mnie słowem, a ja nie potrafiąc się skupić na niczym, przepisywałam słowo w słowo z białej karteczki, za którą tym razem nikt nie musiał płacić. Pewnie, gdyby teraz zjawiła przy mnie osoba i poprosiłaby mnie o podstawowe dane, zrobiłabym wielkie oczy, nie wiedząc co mam odpowiedzieć.

-Pomóż mi z poleceniem siódmym, bo od pięciu minut patrzy w moją stronę. -mówisz cicho. -Mogę za to dać Ci odpowiedź na ostatnie pytanie. -przysunęłam się bliżej, czując Twoje mocne perfumy.

Zamarłam z każdą częścią ciała, spojrzałam w jasnoniebieskie tęczówki i czułam jak moje serce chciałoby się wyrwać, a ja marzę, aby usłyszeć dźwięk dzwonka. Oddycham szybciej, wracając do życzeń koleżanki, która nuciła od dłuższej chwili coś pod nosem. Jak to brzmiało? Przypomniałam sobie jej ostatnie zdania, które nie potrafiły opuścić moich myśli. Związku z naszym geniuszem matematycznym i zwycięzcą olimpiady językowej, gromadki dzieci, a także pierwszego pocałunku, najlepiej od razu cudownej nocy. Po chwili zamyślenia, widząc jak nauczycielka wstawia oceny z zaległych kartkówek, dyktuję Ci całą definicję i dając czarny długopis, czuję chłód Twoich palców roznoszący się po całej dłoni, a ja z trudem kończę pisanie i boję się wstać, aby odnieść kartkę na tworzący się powoli stos, który na poniedziałek zostanie sprawdzony.
 
 
"Gdy młodzieńcza zazdrość staje mi na drodze".
 

24.07.2017

1.02

22 maj
 
Czy to błąd, że potrafię siedzieć w szatni do pierwszego dzwonka, aby tylko przybić z Tobą żółwika i usłyszeć ciche cześć, odpowiadając Ci hej? Któż to wie? Nikt, bo nikomu o tym nie mówię, a jedynie przelewam te słowa niebieskim atramentem na kartki w linię. Słyszałam kiedyś, że związek dziewczyny i chłopaka to codzienna karuzela i mam tutaj na myśli wieczne ucieczki, powroty, tęsknoty i kłótnie, do tego zalicza się też wyimaginowany świat pragnień. To dobrze, że nie zaproponowałam Ci nic więcej, bo uważam, że ten pierwszy krok należy do mężczyzny. Nasz dzień w szkole zaczyna się od zaległych lekcji wychowania do życia w rodzinie. Siadając w drugim rzędzie klasy, w której odbywa się matematyka, mamy wrażenie, że nasza nauczycielka zapomniała przynieść płyty z filmami i będzie kazała ponownie jak w czwartkowy poranek rozwiązywać kolejne zadania. Kolega siedzący po mojej prawej, z którym dzielę ławkę na lekcjach techniki oddycha z ulgą, kiedy widzi w jej ręku starego laptopa, modnego dziesięć lat temu. Temat platonicznej miłości sprawia, że to pojęcie od września jest mi jeszcze bardziej bliskie i znajome. Gdybym była bardziej odważna poprowadziłabym tę lekcję, powodując ulgę u kobiety, która tłumaczy nam wszystko z psychologicznej książki. Od razu przypomina mi się druga klasa szkoły podstawowej, kiedy po zamknięciu mojej szkoły przeniosłam się tutaj z czwórką przyjaciół; musieliśmy polubić nowych nauczycielki i zaakceptować fakt, że w naszej klasie nie będzie nas jedynie siedmiu. Usiadłam wówczas z niskim chłopcem, który na najbliższej kartkówce z alfabetu ściągał z obrazka, którego nie zdjęła nasza wychowawczyni, ale najbardziej rozśmieszyła mnie wtedy Twoja wiadomość, w której przekazałeś, że pobiłeś się o mnie ze swoim najlepszym kolegą i polała się aż krew. Do tej pory żałuję, że zapomniałam hasła do starej poczty.
 
 
 

Znudzeni pierwszą godziną lekcyjną, przechodzimy długim korytarzem pięć minut po dzwonku, spoglądając na innych uczniów. Niektórzy relacjonują weekendowe wyjazdy, pozostali uczą się do sprawdzianu z historii, którego pierwszą część sprawdzaliśmy w piątkowe popołudnie w klasie numer osiem. Zestresowana przerzucam kartki zeszytu i wiem, że istnieje prawdopodobieństwo przepytywania mnie z lekcji powtórzeniowych. To nie było żadną tajemnicą, fizyka przestała być moim ulubionym przedmiotem, kiedy odeszła na emeryturę nauczycielka, organizująca dodatkowe zajęcia, na których zostawało jedynie pięć osób i każdemu zaparzała gorącą herbatę, opowiadając o czasach studenckich w Toruniu. Od początku pierwszej klasy doradzała mi wybór klasy związanej z jej przedmiotami. Gdyby nieprzewidywalne zmiany wybrałabym klasę z rozszerzoną chemią albo fizyką. Do tej pory pamiętam, kiedy postawiła mi szóstkę z uśmiechniętą buźką na początku kartki. Zapamiętując ostatnią definicję wracam do rzeczywistości i widzę zbliżającą się do nas wychowawczynię, która w jednym ręku trzyma gwizdek, a w drugiej teczkę, informując o zdjęciach klasowych. Pochwala Cię za Twój wygląd i uśmiech, a kiedy dostaję pamiątkową fotografię przyznaję jej w myślach rację, jednak się nie pomyliła. Na ostatniej lekcji, siadam wygodnie na pierwszej ławce i śmieję się z opowiadanej historii kolegi, który w zerówce oświadczył mi się, dając mi jako pierścionek smoczek od lalki. Kiedy przewodniczący klasy informuje nas, że nigdzie nie widać pani od języka polskiego, oddychamy z ulgą, a ja spoglądam, jak zajmujesz moje miejsce. Z tego wszystkiego zapomniałam, że od stycznia siedzę na samym końcu i w sumie na tym blacie zamiast mnie powinny znajdować się Twoje książki. Wyjmujesz z kieszeni niebieskich, luźnych spodni czarny telefon i do końca zajęć nie widzę Twojego nieśmiałego uśmiechu, kiedy mój towarzysz oznajmia, 'gratuluję znajomości' i dotyka mojego kolana, a koleżanka dolewa oliwy do ognia oznajmiając, że mój siatkarz będzie zazdrosny. Czy to tak trudno zrozumieć, że tekst 'dzięki mojej przyjaciółce poznałam chłopaka urodzonego tego samego dnia co ja' oznacza, iż z nim jestem? Przełykam z trudem ślinę, siadam na krześle i zaczynam odliczać czas, kiedy założę bluzę, spoglądając na podjeżdżający autobus.
 
 

~'Czas gna do przodu, ale nas potrafi zatrzymać w sobie.'
 

11.07.2017

1.01


17 maj

Promienie słoneczne ogrzewają mały plac przed budynkiem szkoły i gdyby nie pojedyncze drzewa każdy musiałby walczyć z pierwszym upalnym dniem. Na Twoich plecach została przewieszona pomarańczowa bluza i stoisz przede mną oddalony o kilkanaście centymetrów. Każdy z dwudziestu trzech osób cieszy się na swój sposób z tego, że nie musi siedzieć w dusznych klasach, słuchając znudzonych głosów nauczycieli, którzy odliczają dni do wakacji. Liczymy na to, że sprzątanie kamieni i wyrywanie chwastów zostanie zaliczone do prac społecznych i dostaniemy po plusie do swojego zachowania, podwyższając swoją ocenę. Dźwięk dzwonka powoduje, że stajemy się ludźmi pełnymi nadziei, patrzymy na nauczyciela wychowania fizycznego i czekamy, kiedy powie, że następną lekcję spędzamy w tym samym miejscu.
 
-Na czwartą godzinę lekcyjną idziecie na matematykę, natomiast osoby, które zapisywały się na religijny konkurs będą go teraz pisać.

Wraz z ósemką innych uczniów oddycham z ulgą. Całe czterdzieści pięć minut spędzę nad testem, zaznaczając kratki z literami. Widzę na Twojej twarzy delikatny grymas, znam go już na pamięć. Masz dosyć tych lekcji, bo albo zostaniesz poproszony do tablicy, aby rozwiązać zadanie z gwiazdką, albo nasza nauczycielka zacznie rozmowę o tym, że gdybyś chciał, ona zaproponowała Ci bardzo dobrą ocenę na koniec roku szkolnego. Idziesz powolnym krokiem w stronę zapełnionej taczki, którą masz poprowadzić w stronę pustego skwerku, gdzie niedawno zaparkowany był żółty walec drogowy. Ściągając z dłoni czarną rękawiczkę, widzę jak nagle się zatrzymujesz.
 
-Kiedy były zapisy na ten konkurs? -kolega stojący po Twojej lewej stronie wzrusza jedynie ramionami.
 
-W piątek na lekcji zapisywała, ale mogłeś zapisać się jeszcze w poniedziałek, bo chciała mieć więcej uczestników. -odpowiadam, przechodząc obok Ciebie.
 
-Zapisywała wszystkie nazwiska w tym swoim notesie?
 
-Wydaje mi się, że tak, ale zawsze możesz spróbować.
 
Przekonujesz w ostatniej chwili katechetkę, że zgłaszałeś się pierwszego dnia, ona jedynie posyła w Twoją uśmiech, bo wierzy, że jako ministrat masz okazję zdobyć dużą ilość punktów, dostając się na następny etap, odbywający się u wymagającego dziekana. Siadasz w ostatniej ławce i zagryzając końcówkę długopisu, zaczynasz powoli czytać każde pytanie, co chwilę sprawdzając godzinę na okrągłym zegarze, jednocześnie spoglądając na kogoś, kto bawi się właśnie spinnerem.
 
 


Znudzona rozglądam się po klasie, zakładając nogę na nogę. Mija właśnie piętnaście minut techniki, na której nikt nie słucha nauczyciela, chodzącego po klasie. Wszyscy wówczas czujemy się jak na świetlicy; kilka tygodni temu czytaliśmy streszczenie lektury, uczyliśmy się słówek na kartkówkę z języka niemieckiego albo odrabialiśmy prace domowe, których i tak nikt nie sprawdzał. Opierając się o krzesło, uśmiecham się do kolegi i zaczynam oglądać razem z nim zdjęcia na Instagramie, dzisiaj znowu siedzimy w dwójkę w trzyosobowej ławce, wymyślamy powody nieobecności naszego klasowego samuraja i zastanawiamy się nad tym, czy znowu nie trwa u niego remont, którym często się usprawiedliwiał w piątej klasie szkoły podstawowej. Po krótkiej rozmowie z koleżankami z pierwszego rzędu, słyszę imię wypowiadane przed dziewczynę, którą jeden nauczyciel nazywa "podwójne oczy" i otrzymuję kartkę złożoną na pół. - 'Chciałabyś zatańczyć z dyrkiem czy jednak z ulubionym kolegą?' Prycham cicho pod nosem, żaden z niego ulubiony kolega, mówimy sobie każdego dnia cześć i na tym prawie wszystko się kończy. Kiedy wypowiadamy więcej słów, ogłaszam tę datę wielkim świętem. Rzucam kartkę w jej stronę i aż do zaśnięcia nie mogę uwolnić się od odpowiedzi -'Doskonale wiesz i łatwo się domyślić, że chciałabym zatańczyć z nim'
 
 
~Po prostu nie pamiętać sytuacji, w których serce klęka.



2.07.2017

1.00; prolog


15 maj


Zrzucając z nagich ramion oliwkowy bomber z trudem powstrzymuję łzy. Spoglądam na kurzące się pierwsze szpilki i przypominam sobie nienawiść w prawie wszystkich oczach moich koleżanek, podających się za przyjaciółki. Tylko jedna dziewczyna w okularach, chorująca na cukrzycę spogląda na mnie z uśmiechem i widzę w jej zachowaniu coś, co podpowiada mi, że powinnam walczyć do samego końca. Co jest złego w tym, że chcę zatańczyć poloneza z jedynym, posiadającym dobrą opinię chłopakiem? Nie interesuje mnie, że będę musiała nauczyć się chodzić w nowych butach, ponieważ dzieli nas dwadzieścia dziewięć centymetrów wzrostu. Zależy mi na tym bardziej niż na ocenie celującej z edukacji dla bezpieczeństwa albo przesyłce od kuriera. Muszę przyznać, że od kilku dni jestem w kropce, ale tak się właśnie dzieje, kiedy zauroczy się człowiek maksymalnie i jeszcze okłamuje przy tym cały świat. Wszystko zaczęło się we wrześniu i zakończy się w czerwcu, kiedy to większość osób z klasy będzie płakała, a ja zachowam do końca kamienną twarz i lodowate serce. Opierając się o brązowy parapet, czuję podmuch zimnego wiatru i widzę porozrzucane na zeszycie od polskiego podarte, dziewięć skrawków kartki w kratkę, zapewne nie wyrwanej z brudnopisu. Słyszę tylko swoje imię, a przed szóstą godziną lekcyjną dowiaduję się, że moje marzenie może się w sumie zastrzelić albo iść się kochać, ale do samego końca zaczynam wierzyć, że w pary dobierze nas wychowawczyni.



  


Kiedy ustawiałam odliczanie do zakończenia gimnazjum na samym początku pojawiła się trzycyfrowa liczba, z majowym poniedziałkiem wyświetla się jedynie czterdzieści dni, a moje serce zaczyna uderzać z podwójną prędkością. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem moje zauroczenie nie było najgorszym błędem i pomyłką mojego krótkiego życia? Pojawiają się myśli, że w sumie zatańczy z Tobą imienniczka żony Piotra Nowakowskiego, ale zaczynam się gubić, kiedy jednocześnie słyszę o tym, iż ona nie widzi w Tobie kandydata, ale zamierza kupić siedemnastocentymetrowe szpilki. W nocy przy szczelnie zasłoniętych oknach, przeczesując dłonią mokre, krótkie włosy zaczynam żałować. Chodzimy do jednej klasy od ośmiu lat i nagle w ostatniej chwili zaczynamy zmieniać naszą przyjaźń na coś więcej. Czy to jest dobry krok? Gdyby nie to, że dziewczyna Twojego kumpla zdradziła mi Waszą rozmowę o mnie pewnie myślałabym, że tylko ja obdarzyłam Cię nieznanym dotąd uczuciem. Myślałam, że od września mylę także Twoje spojrzenie, jednak w pierwszy dzień wiosny zostałam przekonana, że wszystko odczytuję w poprawny sposób. Co jednak mi po tym, kiedy żadne z nas nie powie sobie tego wprost albo nie napisze nawet wiadomości. Czasem wystarczy dotknąć kilku liter i wysłać to o czym myślę. Nie potrafię się jednak przełamać, bo jestem zbyt nieśmiała i bałabym się, że kiedyś Twój telefon znajdzie się w nieodpowiednim posiadaniu. Całe moje wyobrażenie psuje jedno pytanie. Co jeśli ona tylko w perfidny sposób ze mnie zażartowała? Wtulając się w poduszkę zasypiam, bo według wyliczeń alarmu do pobudki zostało siedem godzin i osiemnaście minut.


"Czasem lubi się kogoś za mocno i to się nazywa miłość"
~Kubuś Puchatek